Właśnie zakończył się nowojorski fashion week, który poza nowymi kolekcjami przyniósł również spore zamieszanie. Można powiedzieć, że projektanci zbuntowali się przeciwko dotychczasowym regułom proponując nową strategię marketingową w branży mody. Od dawna wiadomo, że e-commerce jest przyszłością dzisiejszego świata. Marki nie posiadające sklepów internetowych i nie wprowadzające udogodnień związanych z szybką wysyłką i łatwym zwrotem nie przetrwają na rynku. Jednak nowojorski tydzień mody wprowadził pytanie o to czy w dzisiejszych czasach opłaca się być luksusowym projektantem czy może lepiej stać się sieciówką?
Najpierw Tom Ford, 8 września, ku zdziwieniu siedzących na pokazie gości pokazuje modelki, które zamiast prezentować kolekcję na wiosnę/lato 2017, idą ubrane w jesienne stroje. Okazuje się jednak, że nie jest to pojedynczy wybryk. Dwa dni później Tommy Hilfiger organizuje show, które było chyba jednym z najbardziej wyczekiwanych na tegorocznym fashion week. Projektant wynajął na dwa dni port, gdzie na molo z wesołych miasteczkiem zaprezentował dwie kolekcje – autorską i powstała w kolaboracji z supermodelką Gigi Hadid. Ubrania, podobnie jak w przypadku Forda, były przeznaczone na jesień zimę.
Tommy Hilfiger zmienił strategię marki opierając się na zasadzie „See Now. Buy Now”, nowym mottem domu mody ma być #TommyNow. Kolekcja, która została pokazana na wybiegu była automatycznie dostępna na stronie internetowej, kanałach social media, jak również specjalnym Pop up storze, sprzedającym ubrania, niejako przed wybiegiem. W XXI w. wszystko dzieje się TERAZ. Nie lubimy wspominać i nie potrafimy czekać, choć może po prostu nie chcemy. Era nowych technologii i internetu nauczyła nas, że wszystko jest dostępne „od ręki”. Dziś widzimy, jak nawet moda zaczyna zmieniać się w tym kierunku. Tommy Hilfiger postanowił przyjąć model strategii marketingowych sieciówek, jedynie zachowując pozory wielkiej mody, ponieważ kolekcja została ukazana na wybiegu. Nie bez powodu na ambasadorkę marki została wybrana Gigi Hadid, modelka ma być przynętą pokazującą młodemu pokoleniu, że noszenie ubrań z metką Tommy Hilfiger jest cool. Projektant na pewnym etapie swojej kariery zadał sobie pytanie, czy na prawdę warto stwarzać pozory luksusowości?
Do rewolucji dołączył również Ralph Lauren. Każda stylizacja pokazana na wybiegu 14 września, była dostępna kilka nanosekund po zejściu modelki. Zarówno Hilfiger, jak i Lauren, dotychczas byli kojarzeni z typowym, amerykańskim krawiectwem. O ile Tommy prezentuje ubrania utrzymane w estetyce „sportowego luzu”, Lauren dalej rozwija kowbojski styl. Zmiana strategii marketingowej nie ma na celu jednak zmiany DNA ich marek, ani grupy odbiorców. Projektanci dostosowują się jedynie do swoich klientów, ponieważ jeżeli tego nie zrobią szybko zostaną wyparci przez rynek.
Wyobrażam sobie konsternację redaktorów mody takich portali jak vogue.com czy businessoffashion.com, którzy kolekcje zaprezentowane w tym tygodniu, zamiast do działu „Wiosna-Lato 2017” musięli wrzucić ponownie do zamkniętej pół roku temu kategorii „Jesień-Zima 2016”. Pojawia się jednak pytanie, jak w tym wszystkim odnajdą się sieciówki, skoro nie będą miały bezpiecznego czasu 6 -miesięcy na skopiowanie kolekcji? Co więcej czy wprowadzona przez Forda, Hilfigera i Laurena rewolucja to krok na przód? A może właśnie w tył, ponieważ kto wie, czy schodząc z piedestału luksusu odnajdą na ziemi bezpieczny grunt?
Do usłyszenia!
A.