Pokaz jesienno – zimowej kolekcji Riccarda Tisci miał za zadanie zderzyć ze sobą dwa światy. Pośród dźwięków niepokojącej i melancholijnej muzyki kroczyły modelki pokonując ustawione na wybiegu przeszkody, natomiast za plecami przybyłych gości znajdowały się chaotycznie ustawione stoły do gier, kosze do gry w piłkę, telewizory i inne przedmioty służące rozrywce. Kolekcja uszyta była z żakardu i dawno zapomnianego welwetu. Modelki miały na sobie historyzujące stroje, natomiast największą uwagę przykuwała multiplikacja biżuterii umieszczonej na ich twarzach. Widać było z jednej strony nawiązania do epoki wiktoriańskiej, tradycyjnych strojów flamenco i estetyki cygańskiej. Utrzymana w ciemnej kolorystyce kolekcja w połączeniu z dźwiękiem skrzypiec stanowiła całkowitą opozycję do rekwizytów użytych na wybiegu. Wśród zaproszonych gości widać było zakłopotanie i konsternację. Tisci, być może w kontekście zamkniętej już wystawy sukni żałobnych (jak twierdzi Nicole Phelps), chciał pokazać kontrast między życiem doczesnym, pełnym rozrywki, a nieustannym przemijaniem. Modelki poprzez nagromadzenie biżuterii na twarzach z jednej strony przypominały demony, z drugiej natomiast odwoływały się do hinduskich bóstw.
Do usłyszenia!