Był niedoścignionym wzorem. Christian Dior mówił, że jeżeli świat mody to orkiestra, to jej dyrygentem jest Cristobal Balenciaga. Dlaczego? Bo rzadko można spotkać projektanta, który potrafiłby wszystko. A Balenciaga był prawdziwym mistrzem, z najlepszym fachem w ręku. O tym fachu właśnie jest trwająca w tym roku ekspozycja Balenciagi w londyńskim Victoria & Albert Museum, którą miałam okazję zobaczyć w zeszłym miesiącu. Co na niej zobaczycie? Warsztat mistrza, dlatego jeżeli interesuje Was jak się tworzy modę, ta ekspozycja z pewnością Was nie zawiedzie.
Jedni projektanci są znani ze swoich printów (Marni), inni ze zdobień (Elie Saab), kolejni z łączenia niestandardowych tkanin (Martin Margiela). Balenciaga był mistrzem konstrukcji. Kształcony od dziecka w rodzinnej Getarii pod okiem matki, która była szwaczką, potrafił zarówno kroić materiał i tworzyć konstrukcje, jak i upinać tkaniny na modelkach. Te dwie umiejętności, pierwsza wyróżniająca krawca męskiego (garnitury) oraz druga, charakteryzująca pracę krawcowej (suknie), w projektach Balenciagi wzajemnie się dopełniały wprowadzając w świecie mody zupełnie nową jakość.
Na londyńskiej ekspozycji zaprezentowano projekty Balenciagi z lat 50. i 60. skupiając się jednak głównie na technice, w jakiej zostały uszyte. Kuratorów interesowało rzemiosło i kunszt mistrza, który jak mało kto o tkaninie wiedział wszystko.
Rok 1967. Czarna sukienka w kształcie odwróconego trójkąta Balenciagi pojawia się w amerykańskim Harper’s Bazaar. Co ją wyróżnia na tle innych? Całkowite zachwianie proporcji i deformacja dotychczasowego pojęcia sukienki. Za sprawą hiszpańskiego projektanta w modzie pojawia się nowy kierunek przeciwstawiający się znamiennemu dla końca lat 50. diorowskiemu New Lookowi.
W atelier Balenciagi wszystko brało swój początek od szyi i ramion. To te dwa elementy kobiecej sylwetki projektant diametralnie zmienił rezygnując z dotychczasowego kształtu klepsydry (Diora) na rzecz bardziej kanciastego – z wyeksponowanymi, nieco przerysowanymi ramionami i węższym dołem. Obsesja szerokich ramion, widoczna od dwóch lat na ulicach, jest związana właśnie z domem mody Balenciaga i jego dyrektorem kreatywnym Demną Gvasalią, który kultowe projekty mistrza pokazał w nowoczesnym retro stylu.
Balenciaga nigdy nie rozpoczynał projektowania od szkicu, ponieważ uznawał jedynie pracę z materiałem. Pod tym względem jego podejście do mody jest raczej bliższe pojęciu rzeźbiarza niż krawca. Doskonałym przykładem jest tutaj słynny płaszcz z kaskadowo opadającymi ramionami, którego struktura trzyma się dzięki sprytnie wszytym wewnętrznym taśmom.
Ale Balenciaga nie znosił szwów. Jego najbardziej radykalne sukienki jak np. słynna Tulip Dress posiadały jedynie dwa znajdujące się z tyłu, tak aby podtrzymać całość w kluczowym punkcie zbiegu. Jak zatem się trzymały? Dzięki materiałowi. Balenciaga miał obsesję na punkcie tkaniny, dlatego sprowadzał je m.in ze Szwajcarii.
Do uszycia tzw. Balloon dresses, czyli sukien przypominających nadmuchane balony używał bardzo lekkiej tafty, z kolei aby uzyskać efekt sztywnego materiału specjalnie sprowadzał z Zurychu grubszy jedwab „gazar”. To jednak nie koniec. Kluczem do sukcesu jak się okazało było sprytne podklejanie materiałów, dzięki dodaniu dodatkowych warstw, ubranie nabierało sztywności, przez co szwy stawały się niepotrzebne.
Przerysowane ramiona to jednak nie wszystko co zawdzięczamy Balenciadze. To dzięki niemu pojawił się w modzie nowy typ kołnierza, znacznie szerszy, mający wydłużyć szyję i wyeksponować perły. To właśnie ten kształt kołnierza przerobił w swoim pierwszym pokazie dla Balenciagi w 2016 r. Demna Gvasalia tworząc charakterystyczny efekt kurtek opadających na ramiona.
Ale prawdziwym majstersztykiem i dziełem sztuki są bez wątpienia kapelusze sygnowane logiem Balenciagi. Surrealistyczne kształty wykonywali dla niego Wladzio d’Attanville i Ramon Esparza. Najpopularniejszym i najbardziej utrwalonym w popkulturze jest słynny spiral hat, jednak wyobraźnia współpracujących z francuskim domem mody projektantów pozwalała na jeszcze większą awangardę. Usztywniane welony, czepki składające się z niewielkich liści, czy czarne nakrycia głowy z woalkami były uwielbiane przez francuskie klientki. W końcu lata 60. to czasy, kiedy klasyczną garsonkę przełamywano ekstrawaganckim dodatkiem.
Czy warto kupić bilet do Londynu? Warto. Co prawda nie jest to wystawa zapierająca dech w piersiach (przeczytacie o tym w najnowszym numerze Arteonu, do którego napisałam bardziej szczegółową i krytyczną recenzję), ale każdy miłośnik mody wie, że jeżeli Victoria & Albert organizuje retrospektywę to po prostu trzeba ją zobaczyć. W końcu 100 lecia istnienia domu mody nie obchodzi się często.
Co będzie z kolei najważniejszym wydarzeniem 2018 r.? Bez wątpienia wystawa Martina Margieli w Paryżu w Palais Galliera, a tego wydarzenia nie można przegapić.
Balenciaga. Shaping Fashion, Victoria & Albert Museum, Londyn, do 18 lutego 2018 r.
Do usłyszenia,
A.
Press images thanks to the courtesy of Victoria & Albert Museum