Ponieważ nie mogłam oderwać wzroku od wczorajszego pokazu Tommy Hilfiger’a, postanowiłam napisać kilka słów o scenografii, która coraz częściej gra pierwsze skrzypce i czasem jest bardziej interesująca od samej kolekcji projektanta. Bezkonkurencyjnym mistrzem aranżacji przestrzeni jest w tym przypadku Chanel. Karl Lagerfeld co roku zamienia Grand Palais w zupełnie inny świat, dotychczas goście mogli przebywać na wybiegu prezentującym Antarktydę, Supermarket, Galaktykę (z wielkim globem ziemskim pośrodku), Wiejski koncert czy Muzeum Sztuki Nowoczesnej.
Podobno kolejne wizje scenografii pokazów przychodzą projektantowi we … śnie! Bez względu na to jaka jest prawda, trzeba przyznać, że efekt końcowy robi piorunujące wrażenie. Za każdym razem jednak kiedy oglądam takie show, ponieważ nie ukrywajmy, że jest to spektakl teatralny szczegółowo zaaranżowany, mam wrażenie, że moda coraz bardziej odcina się od swoich korzeni.
Tradycyjne pokazy mody gromadziły około 50 dziennikarzy oraz kupców, którzy zasiadali na wygodnych krzesłach przyglądając się modelkom kroczącym po prostym wybiegu. Całe wydarzenie miało niesamowicie kameralny wydźwięk, projektant zapraszał tylko ludzi, którzy mają ogromne pojęcie o modzie i będą mogli krytycznie podejść do kolekcji, jak również ją kupić. Obecnie panuje podział na … pięć rzędów, które mieszczą setki zaproszonych gości. Rozumiem, że większość z nich to ciągle dziennikarze i kupcy, których jest po prostu coraz więcej, jednak tzw. front row najczęściej zajmują celebryci, chcący mieć za przybycie zapłacone i blogerki, cały czas filmujące siebie i pokaz korzystając z instagrama i snapchatu.
Nie pragnę w ten sposób negować współczesnej formy pokazu, ponieważ gdyby nie portale społecznościowe i zdjęcia ukazujące się nie po, ale już w trakcie pokazu, miłośnicy mody (jak ja) siedzący przed komputerem nie mieli by możliwości, niemal na żywo, zobaczyć tego co się dzieje np. za oceanem.
Scenografia ostatniego pokazu haute couture Dior’a była tak zachwycająca, że zrobiła na mnie większe wrażenie niż sama kolekcja. Metalowe konstrukcje wraz z lustrami dały niesamowite wrażenie przestrzeni o wiele większej niż w rzeczywistości. Coraz więcej jednak kolekcji haute couture jest aranżowana tak jak kilkanaście lat temu, w małym gronie klientek, które jako jedyne są w stanie kupić warte 50 tysięcy dzieło sztuki.
Nie ma się co łudzić, że świat mody może wyglądać tak jak na początku, ponieważ w XXI wieku uległ znacznie większej popularyzacji i przekształcił się, w mający ogromne znaczenie biznes. W związku z tym myślę, że w dobie dzisiejszej konsumpcji kiedy ubrania z wybiegów ready to wear jeszcze w tym samym sezonie trafiają do sklepów Zary, pokazy nie są już luksusowe, i chcąc nie chcąc trzeba się z tym pogodzić. Swoją rangę jest w stanie podtrzymać tylko i wyłącznie haute couture, ponieważ projektanci wiedzą jak bardzo ich klientkom zależy na kameralności i ekskluzywności. Czas pokaże jak przemysł mody się rozwinie, ponieważ koniec końców każdy pragnie na swojej ciężkiej pracy zarobić i jeżeli ma się to odbyć kosztem dawnych ideałów to trudno. Pamiętajmy jednak o tym, żeby nie zabrnąć za daleko i aby to piękne widowisko nie zamieniło się w cyrk.
Do usłyszenia!