Moje motto? All you need is less. Bardzo szybko udało mi się je wprowadzić w szafie, trochę trudniej w łazience, a zdecydowanie najciężej wychodzi w domu! Dlaczego? Z szafą jest prosto, wybieram ubrania raczej z wyższej półki, a to oznacza, że stać mnie na jedną rzecz a nie kilka w miesiącu. Z łazienką bez tony kosmetyków i kremów do każdej części ciała też już się oswoiłam. Ba! Nawet wyszło mi to na dobre, ponieważ zamieniając wszystko na płyn micelarny Biodermy, krem nawilżający Avene i kostkę mydła Dove pozbyłam się trądziku i problemów skórnych.
Dom? Niestety, dalej nie umiem odmówić sobie pięknych filiżanek czy obrazów, które uparcie wynajduje na pchlich targach i znosze do domu. Obawiam się, że to się chyba u mnie nie zmieni 🙂
A wracając do looku, dziś pokazuję Wam mój ulubiony letni uniform – marynarka, dżinsy i tzw. #nakedshoes, czyli sandały z wąskimi paseczkami jakby z pokazu Celine albo The Row, ale są z … Mango! Teraz nawet dorwiecie je na wyprzedaży! Odkąd w sieciówkach pojawiły się cenowo bardziej dostępne wersje naked shoes od razu zaczęłam poszukiwania tych idealnych i wygodnych! Omijam szerokim łukiem buty na obcasie, dlatego decydując się na ten jeden wyjątek musiałam mieć pewność, że kupię coś w czym da się chodzić.
Werdykt? Przeszukałam Zarę, Massimo Dutti i Mango i w tym ostatnim znalazłam najlepsze – nie zsuwają się jak te z Zary, nie skrzypią jak te z Massimo Dutti, są naprawdę bardzo wygodne i … jak eksponują nogi!
SHOP THE LOOK
Buty MANGO (podobne tutaj i tutaj, tutaj)
Spodenki ACNE STUDIOS (podobne tutaj i tutaj)
T-shirt HIBOU (podobny tutaj i tutaj)
Marynarka H&M (stara) (podobna tutaj i tutaj)
Torebka CHYLAK
Okulary RAY BAN
fot. Marta Chudek