Haute Couture narodziło się w 1858 r. w Paryżu i było jedyną słuszną i cenioną modą. Stolica Francji zyskała przydomek centrum świata mody, ponieważ jedynie tutaj swoje atelier mieli najwięksi europejscy krawcy, a prestiżowa Chambre Syndicale de la Haute Couture przyznawała akredytację na dołączenie do grona projektantów „wysokiej mody”.
Paryż lat 40 i 50 XX w. to czas największego boomu Haute Couture. W 1945 na liście marek posiadających takowe atelier znajdziemy 100 nazwisk. Kto wysuwał się wówczas przed szereg? Przede wszystkim Dior, Balenciaga i Pierre Cardin. Paryż uksztaltowany przez tych projektantów nie znał pojęcia fast fashion czy see now buy now. Paryż swojej świetności gościł w pierwszych rzędach pokazów jedynie najważniejszych kupców i klientów, którzy podziwiali prawdziwe rzemiosło. Tutaj liczył się kunszt. Określenie pret a porter, czyli mody „gotowej do noszenia od razu” przyszło dopiero w 2 połowie XX wieku.
Mamy rok 2017. Na sezon jesień/zima popis swoich umiejętności zaprezentowało 36 domów mody. Haute Couture nie jest już tak popularne jak kiedyś, ale nie mają racji ci, którzy zwiastują jego powolny koniec. W dzisiejszych czasach, kiedy w sklepach można kupić T-shirty za 2 dolary, kiedy wmawia nam się, że każdego sezonu potrzeba całkowitej wymiany garderoby w oparciu o najnowsze trendy, które trwają tak długo jak ich cena (a czasem są nawet zupełnie do niej nieadekwatne), z rozmarzeniem patrzymy w stronę wysokiego krawiectwa. Do czasów, kiedy ubrania szyte były na wymiar, a igłą i nitką można było zdziałać cuda.
Savoir faire, czyli filmy odsłaniające kulisy powstawania kolekcji Haute Couture z powrotem zabierają nas do dawnych czasów. Pokazują, że moda to nie tylko inwencja twórcza, ale fach. Suzy Menkes w ostatnich recenzjach paryskiego tygodnia mody pisała, że współczuje tym, którzy po zejściu modelek z wybiegu nie mogę wejść za kulisy – bo dopiero zobaczenie ubrań z bliska daje całkowity ogląd kolekcji – tego jedynego w swoim rodzaju popisu rzemiosła artystycznego.
„Haute Couture ma jeszcze jeden istotny pierwiastek, o którym nie można zapomnieć – sztuki.”
Kreacje na wybiegach to pewna wizja plastyczna, która często niewiele ma wspólnego z utylitaryzmem prowokując do zadawania pytań w stylu „I to ma się nosić?”. Haute couture to nic innego jak „sztuka dla sztuki” a to oznacza, że pozostaje nam jedynie jej podziwianie, no chyba, że jesteś Celine Dion – wtedy w wartych setki tysięcy sukniach możesz chodzić po Paryżu, gotować i pływać promem. Koniecznie zobaczcie poniższy film wyprodukowany przez Vogue, ponieważ pokazuje „wysoką modę” z przymrużeniem oka 🙂
Artisanal Maison Margiela
A kiedy o sztuce mowa nikt nie robi bardziej złożonych pokazów niż John Galliano. Projektant aktualnie pracujący dla Maison Margiela kolekcje haute couture określa mianem „Artisanal”, czyli artystycznych. W tym sezonie medium artystycznym dla Galliano stał się trencz, natomiast to, co można z nim zrobić było już czystą inwencją. Domeną założyciela Maison Margiela, czyli Martina Margieli było dekonstruowanie popularnych kształtów i używanie pozornie niepasujących do siebie materiałów (więcej o projektancie pisałam tutaj).
Galliano zdekonstruował kształt trencza, pozszywał rękawy, dodał organzę i pobawił się plisami – wszystko zgodnie z przepisem Martina Margieli. W efekcie na wybiegu widzieliśmy trencze w formie gorsetów i sukienek, jak również takie, które przypominały ubrania wycięte z tektury. Ale najciekawsze okazały się złote kowbojki – element spajający cały pokaz i dodający mu blasku, niczym złote tło w sakralnych obrazach.
Wielki powrót Azzedine Alaia
Jeżeli kogoś można byłoby nazwać mistrzem haute couture to z pewnością Azzedine Alaie. W tym roku po 6 latach nieobecności na scenie powrócił z kolekcją jeszcze mocniejszą niż poprzednie. Na wstępie widzieliśmy Naomi Campbell – największą muzę projektanta, w czarnym turbanie i białym, krótkim futrze. Tuż po serii kolorowych, pudełkowych płaszczy pokazano jednak to, z czego Alia jest najbardziej znany – posągowe sukienki. Plisy, delikatne falbanki i metaliczne kolory budowały kolekcję, a wszechobecne turbany nadawały jej afrykańskiego klimatu.
Fakt jak bardzo tęskniliśmy za projektantem najlepiej oddaje wiadomość, którą dziennikarze WWD (Women Wear Daily) zamieścili na stronie portalu – „Panie Alaia, jeżeli znowu będziemy musieli czekać na pokaz kolejne 6 lat… poczekamy”.
Surrealizm Elsy Schiaparelli
W latach 30 to ona współpracowała z Salvadorem Dali i pokazywała, że moda i sztuka wcale nie chodzą osobnymi ścieżkami. Dziś stojący na czele jej domu mody Bertrand Guyon postanowił wszystkim o tym przypomnieć. Najbardziej fotografowana stylizacja z wybiegu? Bez wątpienia kolorowy płaszcz z niesymetrycznie ułożoną twarzą! Schiaparelli uwielbiała niedopowiedzenia i skłaniające do przemyśleń połączenia. Nic dziwnego, że pokazane stylizacje charakteryzowała mnogość zaskakujących wzorów!
„Tak jak w latach 30 tworzyła torebki z żarówkami i kapelusze w formie pantofli, na jesień Guyon zaproponował fioletowe tiule, bluzki z homarami i sukienki z księżycami.”
Proenza Schouler i pochwała falban
Falbany, falbany, falabany. Przy ramionach bluzek, na zakończeniach spódnic, przy butach. Do tego pastelowe odcienie kontrastujące z elegancką czernią i fenomenalne złote kolczyki. U Proenza Schouler modelki przechadzające się po krużgankach klasztoru College Lycee Jacques-Decour pokazały nową paryską awangardę. Duet projektantów miał swój debiut podczas paryskiego tygodnia mody haute couture. Nowojorczycy pożegnali tamtejszy tydzień mody (który nota bene rozpocznie się we wrześniu!), by swoje kolekcje na wiosnę 2018 pokazać w europejskiej stolicy mody.
Ich obecność wzbudziła sporo kontrowersji. Po co pokazywać zwykłą kolekcję na tygodniu haute couture? Przemyślany zabieg miał jednak na celu wprowadzić projektantów do oficjalnego kalendarza. Co z tego, że nie było to „wysokie krawiectwo„? Wszechobecne falbany nadawały kolekcji odrobinę klimatu Cristobala Balenciagi i jego kolekcji z lat 50 inspirowanych hiszpańskim flamenco. Jeżeli zadebiutować na paryskim tygodniu mody, czemu zatem nie uczyć się od najlepszych?
„Wyraźne nawiązania do Balenciagi można było zauważyć w kroju „nowoczesnej garsonki” – zapięte na jeden guzik marynarki z piękną i płynną linią ramion i spódnice z falbaną w stylu flamenco.”
Dotychczas kolekcje Proenza Schouler podkreślały energiczność, szybkość i indywidualizm Nowego Jorku. Warto zauważyć, że nowa lokalizacja nadała jej subtelności i elegancji (ale bez przesady, zachowano DNA marki) Proenza Schouler pokazali, że potrafią tworzyć kolekcje ze smakiem, a paryskie progi wcale nie są dla nich za wysokie. Brawo!
Jaki jest Wasz ulubiony pokaz?
Do usłyszenia!
A.
fot. w nagłówku z facebooka Elsy Schiaparelli | image from header from Elsa Schiaparelli Facebook account