Dzisiaj mija równy miesiąc mojej domowej kwarantanny (z resztą nie tylko mojej!). To niesamowite jak w przeciągu sekundy rzeczywistość może się zmienić nie do poznania. Nagle kawa na mieście brzmi jak największy luksus 2020 roku. Ale ja nie o tym chciałam pisać. Chciałam pisać pozytywnie, bo choć wiem, że ta sytuacja jest poważna to przyznajcie, że ma wiele plusów (no kurcze do Wenecji wpłynęły delfiny! Widzieliście?).

Na początku wizja siedzenia w domu bez możliwości spotykania się z przyjaciółmi, rodziną czy redakcją była dla mnie dość apokaliptyczna, teraz widzę, że to również niesamowita szansa. Szansa, aby przez kilka tygodni skupić się na sobie i zrobić wszystkie te rzeczy, które odkładało się na później (bo nigdy na nie nie było czasu). To idealny moment, aby wprowadzić w życie zasady #slowlife. Co robić, aby nie zwariować? Oto moje propozycje.

Znajdź nową rutynę

Pierwsze 3 dni siedzenia na #homeoffisie były najgorsze. Za wszelką cenę próbowałam przełożyć dotychczasowe biurowe schematy na pracę zdalną i nic mi się nie układało. Pomógł mi przeczytany wywiad z psychologiem, który poradził, by zamiast wszystko próbować robić „po staremu” stworzyć nową rutynę. Tak zrobiłam. Zamiast karać siebie za to, że marnuję 1,5h w kuchni na gotowaniu obiadu, postanowiłam dostosować się do tej sytuacji. Ułożyłam nową rutynę. Tak w sumie, to wygląda ona trochę jak dzień z życia gwiazdy Hollywood, ale czemu nie spróbować (chociaż na kilka tygodni) 🙂

Budzę się o 8:00, zakładam strój, biorę matę i idę na 20 minut jogi (no excuses, w końcu nie muszę wcześniej wstać, aby dojechać na zajęcia). Potem szczotkowanie na sucho i prysznic (niestety dziewczyny przez brak 10 tysięcy kroków dziennie cellulit na pewno nam nie odpuści). Rano piję tonik imbirowy na odporność, biorę kawę „na wynos” i przygotowuję się do kolegium online o 10:00 rano. Z racji, że odchodzi mi dużo czasu na „pracę biurową” mogę w pełni skupić się na pisaniu tekstów, tworzeniu contentu pod social media i czytaniu tysiąca artykułów w internecie, na które nigdy nie miałam czasu w redakcji. Przerwa na lunch z 30 minut wydłużyła się do 1,5 godziny, ale już nie jestem przez to sfrustrowana. Przełączenie się na tryb #slow jest całkiem fajne.

Trening – zero wymówki

No bo jaką chcesz mieć? Nie miałam czasu? Spóźniłam się na autobus? Nie mam opłaconej subskrypcji? Akurat co to to nie, bo bardzo dużo świetnych trenerów robi teraz treningi za free na swoich kanałach, a aplikacje zmniejszyły abonamenty. Mój ulubiony kanał, z którym od 3 lat ćwiczę jogę Boho Beautiful oferuje dostęp do swoich treningów premium za dolara! Co więcej stworzyli specjalny darmowy program jogi i medytacji na 14 dni. Ja przyjęłam wyzwanie, bo nawet naukowcy podpowiadają, że wyciszenie to najlepsza rzecz jaką możemy teraz zrobić dla swojego zdrowia.

Przyjmij wyzwanie

Barney Stinson powiedziałby Challenge Accepted! Bądź jak Barney. Przyjmij wyzwanie. Jakiekolwiek. Takie, które pozwoli Ci dążyć ku czemuś. Rób śniadania jak z Pinteresta każdego ranka. Hey! Wiecie jak ciężko tak pięknie ułożyć maliny i banana w Acai Bowl?! Wyciskaj codziennie zielony sok. Zawsze chciałam wiedzieć czy faktycznie ma taki dobroczynny wpływ na skórę, teraz się przekonam. Ugotuj coś nowego na kolację. Może jest jakaś kuchnia, której zawsze chciałaś spróbować? Japońska? Arabska? I tak coś musisz zrobić ze swoim czasem, więc poświęcenie godziny na naukę zawijania sushi nie jest złe! Bądź jak Nigella, upiecz coś. Nawet jak będzie bezglutenowe, bez laktozy, bez cukru i bez mąki.

Idź na kurs w piżamie

Uwierz mi. Nigdy wcześniej nie było tylu darmowych dostępów do kursów online. Udostępnił je chyba każdy od Yale, Harwardu, szkół językowych po super platformę o modzie Business of Fashion. Może to dobra okazja na kurs wprowadzający do języka włoskiego (Ciao! Vorrei una pizza margeritta, per favore!)? Albo naukę kodowania? Albo jeszcze lepiej naukę stylizacji od najbardziej znanej stylistyki brytyjskiego Elle i Vogue’a Lucindy Chambers?

Tę ostatnią oferuje wspomniana platforma BOF. Wystarczy, że wykupisz miesięczny dostęp za funta, a otworzą się przed Tobą wrota zablokowane dla zwykłych użytkowników. Uzyskasz dostęp do tekstów online i kursów ze specjalistami z branży. Vogue Italia z kolei udostępnia wszystkie swoje zbiory od 1994 roku. Całkiem spoko, prawa? W piżamie możesz też zwiedzić mnóstwo muzeów online, dzięki Google Arts & Culture. Ja wybrałam się ostatnio do Getty Museum w Los Angeles.

Czytaj Polsko!

Z postanowieniem czytania większej ilości książek weszłam już z początkiem 2020 roku. Udało mi się przeczytać już aż 4 a to dla mnie naprawdę wielki sukces. Na kwarantannie zaopatrzyłam się w egzemplarze, które od dawna siedziały mi w głowie: Zadie Smith „O pięknie”, Marcin Wicha „Rzeczy, których nie wyrzuciłem”, Ernst Gombrich „Krótka historia świata”, Filip Springer „Księga Zachwytów”, Dominique Loreau „Sztuka prostoty”, Tara Button „Masz wszystko, czego potrzebujesz”. Ale postanowiłam również odświeżyć sobie wiedzę z moich cudownych studiów historii sztuki. To jedna taka okazja na milion!

Po prostu odstresuj się

To idealny czas, aby zadbać o swoje zdrowie psychiczne. Ile razy w codziennej gonitwie zapomniałaś zrobić coś dla siebie? Ja bardzo często. Praktycznie nie miałam wieczornej czy porannej pielęgnacji, bo szkoda mi było na nią czasu. Teraz regularnie masuję rano twarz rollerem jadeitowym, zaczęłam uczyć się masażu twarzy z Joanną Czech (o matko, to prawdziwy game changer!), a także co drugi dzień robię tzw. pamper evenings, które generalnie polegają na wieczornym seansie w wannie, z maseczką na twarzy, olejowaniem włosów i innymi rytuałami pielęgnacyjnymi. Odkryłam też niesamowity terapeutyczny olejek polskiej marki Alba, którego zapach automatycznie uspakaja. Aromaterapia naprawdę działa.

Pamiętaj, że nie ma co stresować się sytuacjami, na które nie mamy wpływu. Warto poświęcić ten czas dla siebie, niż zmarnować go na zamartwianie się 🙂

Pozdrowienia!

A.