Za na mi cztery tygodnie pokazów! Czy wiecie, że łącznie na wybiegach zaprezentowano ponad 300 kolekcji?! Niebywałe. Każda stolica miała swój niepowtarzalny klimat. Dla przypomnienia możecie zajrzeć do poprzednich artykułów, jeżeli interesuje Was co działo się w Nowym Jorku, Londynie, czy Mediolanie. Dziś chciałam napisać trochę o Paryżu, ponieważ jedno jest pewne – to najbardziej teatralna stolica mody.

Lokalizacja pokazu to dla projektantów scena, na której mogą popisać się swoimi zdolnościami. Tak jak ubrania istotna jest scenografia i rekwizyty – wszystko po to, aby dać uczestnikom wydarzenia jedyne w swoim rodzaju show. Budżet nie gra tutaj roli. Na jesień 2017 Chanel zamieniło Grand Palais w stację kosmiczną NASA, gdzie modelki chodziły wokół rakiety, Nicolas Ghesquiere zaprosił gości do Luwru, konkretnie na dziedziniec rzeźb, Maria Grazia Chiuri po raz kolejny wynajęła dla Diora Muzeum Rodina, natomiast Bouchra Jarrar z Lanvin zdecydowała się na Hotel de Ville.

Chanel


Grand Palais to miejsce zabaw Karla Lagerfelda, nawet osoba niezainteresowana modą choć raz musiała usłyszeć o jego poczynaniach. Mi do dziś zapadają w pamięć – wielki glob świata, Antarktyda, sielska stodoła, lotnisko czy baza danych 🙂 Co tym razem? Stacja Kosmiczna NASA, przepraszam Chanel. Na środku pałacu została umiejscowiona rakieta, której aranżacja została tak zaplanowana, aby przypominała motyw startu, tuż przed odlotem.

Zamysłem Lagerfelda jest zatem podbić nie tylko Ziemię, ale cały kosmos! Jedni mówią, że tworząc co sezon kolekcje oparte na jednym motywie (tweedzie, materiale używanym przez Gabrielle Chanel), trzeba zaskakiwać scenografią. Nie zgadzam się jednak z tym. Rolą dyrektora kreatywnego znanego domu mody jest przede wszystkim podążanie za DNA marki i wprowadzanie ciekawych innowacji. Gdyby Lagerfeld zaproponował swoim wieloletnim klientkom ubrania w stylu boho albo rock&roll nie sądzę, aby odbiło się to dobrze na finansach marki.

Chanel = klasyka, jednak to właśnie Lagerfeld skierował markę ku młodszemu gronu odbiorców pokazując, że tweed czy garsonka świetnie wygląda również na nastolatkach (nową muzą projektanta jest Lily Rose Deep!) i młodych dziewczynach (no oczywiście takich, które na to stać). Nowa kolekcja pokazała, że Chanel nie ma zamiaru rezygnować z trendu metalicznego, od dłuższego czasu w kolekcjach przeważa kolor srebrny i wszechobecny brokat. O ile ubrania na jesień 2017 to wariacja na temat wspomnianej wcześniej  tweedowej garsonki, Lagerfeld co sezon wprowadza nowe akcesoria – tym razem pojawiły się opaski na głowę, futurystyczne okulary i brokatowe kozaki. Uwagę jednak przykuwały przede wszystkim mocno natapirowane włosy z opaskami – trend a la lata 60-te i Brigitte Bardot powraca! Dopiero pod koniec pokazu modelki zaprezentowały sukienki z motywem skafandrów, księżyca i kultowe mini torebeczki-rakiety.

Louis Vuitton


W tym roku Gucci chciało zaskoczyć swoich gości organizując jesienny pokaz w greckim Partenonie. Z pewnością byłoby to spektakularne wydarzenie, jednak władze kraju nie zgodziły się na tak daleko idącą ingerencje w przestrzeni świątyni. Luwr – świątynia sztuki francuskiej, nie miał z tym problemu. Nicolas Ghesquiere zorganizował na słynnym dziedzińcu rzeźb pierwszy w historii pokaz mody.

Kolekcja znacząco różniła się od tego, co projektant proponował w poprzednich sezonach. Przede wszystkim można zauważyć, że Louis Vuitton „schodzi na ziemię” i wycofuje się z promowanego dotychczas trendu futurystycznego. W kolekcji widać było wpływy tzw. „społecznej mody” w stylu Demny Gvasalii (Vetements i Balenciaga). Pojawiło się dużo eklektycznych stylizacji, natomiast powtarzającym się motywem był pasek w talii.

Eklektyzm, o którym wspominałam wcześniej będzie bardzo istotnym trendem nadchodzącej jesieni. U Louis Vuitton skóra, futro, jedwabne sukienki i wzorzyste swetry budowały całą kolekcję razem się dopełniając. Ta gra kontrastów była widoczna również na pokazie Loewe, Sacai czy Acne Studios. Można zatem powiedzieć, że moda powoli zaczyna zmierzać w stronę maksymalizmu, gdzie wszystkie chwyty dozwolone.

Dior


Maria Grazia Chiuri zyskała tytuł najlepszej debiutantki, po swoim pierwszym pokazie Diora na wiosnę 2017. Jej dziewczęca kolekcja i kultowy T-shirt z napisem „We should all be feminists” zyskała gromkie brawa. Jednak to nie pierwsza, ale druga i trzecia kolekcja projektanta z reguły pokazują estetyczną drogę, którą podąży marka. Jesienna kolekcja pret a porter Diora pokazała nam ostatecznie jaki styl prezentuje Chiuri.

Dla projektantki moda to nie tylko ubrania, to pewien sposób manifestacji własnej osobowości. Możemy zauważyć, że w dzisiejszych czasach coraz więcej projektantów poprzez modę komentuje wydarzenia społeczne, polityczne itp. Prąd, który możemy nazwać „społeczną modą” zapoczątkował przede wszystkim Demna Gvasalia u Vetements! Chiuri, kobieta na czele najpotężniejszego domu mody, nie chce jedynie pokazywać ładnych sukienek – zarówno na wiosnę, jak i tegoroczną jesień udowodniła, że będzie modą uświadamiać. Feminizm to słowo klucz do opisania jej stylu.

Projektantka wyprawiła modelki na wojnę, dosłownie. Przy groźnych dźwiękach muzyki i ciemnej aranżacji pokazu kroczyły dziewczyny ubrane w ortalionowe płaszcze, charakterystyczne wojskowe berety i torebki przełożone przez ramię, zupełnie jakby trzymały na plecach broń. Kolekcja była utrzymana w ciemnej kolorystyce, a niektóre spojrzenia modelek wyglądały naprawdę groźnie. Wszystko po to, aby zaznaczyć, że Dior będzie walczyć o równouprawnienie.

Lanvin


Bouchra Jarrar, dyrektor kreatywna Lanvin, swoje kolekcje pokazuje w sercu Paryża, czyli w Hotelu de Ville. Neobarokowy pałac ze wspaniałymi plafonami i kryształowymi żyrandolami doskonale współgra z estetyką jej kolekcji. Podobnie jak Maria Grazia Chiuri, Bouchra Jarrar miała swój debiut w Lanvin w zeszłym sezonie – zamiast ostrych kształtów poprzednika (Albera Elbaza) wprowadziła do domu mody subtelność i efemeryczność, budując kolekcje wokół trzech kolorów bieli, czerni, beżu oraz dwóch kluczowych materiałów – koronki i satyny.

Na jesień Jarrar udało się połączyć wysoką modę ze stylem ulicy. Eleganckie sukienki zostały wystylizowane z kabaretkami i ciężkimi butami – nie pozbawiło je to jednak uroku! Uwielbiam taki sposób żonglowania stylem – łączenia pozornie do siebie nie pasujących elementów – to przecież też jest eklektyzm!

Do usłyszenia!

A.