Kiedy pożegnaliśmy zeszłoroczne lato i zaczęłam pakować do kartonów ubrania, których nie będę potrzebowała przez najbliższe pół roku zdałam sobie sprawę z jednej bardzo ważnej rzeczy – jak bardzo jestem niezadowolona ze swoich zakupów. Jeszcze bardziej uświadomiła mi to zima. Nie wiem czemu, ale jedyne na czym mi zależy o tej ponurej porze roku to czuć się ciepło, więc zachowuję totalny minimalizm i kupuje bąrdzo mało rzeczy, ale dobrych jakościowo.

W tym roku wreszcie zainwestowałam w długi, granatowy, wełniany płaszcz (tutaj), kaszmirowy, camelowy sweter i nowe tenisówki (moje Stan Smithy niestety chylą się ku upadkowi 🙁 ) Nie potrzebowałam miliona bluzek z Zary, w tej sieciówce kupiłam jedynie przylegające do kostki botki, z których jestem w 100% zadowolona, ponieważ przechodziłam w nich wszystkie branżowe imprezy i będę to kontynuować wiosną.

Nie potrzebuję tego wszystkiego – to było moje przemyślenie, kiedy chowałam do kartonu letnie rzeczy, które czasem rozpadały się rękach. Z pewnością nie popełnię tego błędu w 2018 r. Pierwszą pozytywną zmianę mam już za sobą – żadna sieciówka nie pokusiła mnie swoimi wyprzedażami. Tej wiosny chcę kupić jedynie kilka rzeczy, o których marzyłam od dawna, ale uznawałam, że z powodu ich ceny są nieosiągalne. Jak bardzo się myliłam kiedy podliczając moje paragony zdałam sobie sprawę, że pasek Gucci już dawno byłby w mojej szafie.

Oto kilka rzeczy, o które chciałabym wzbogacić moją garderobę, tak aby pod koniec lata nie chować ich do kartonu, ale nosić dalej jesienią.

Po pierwsze płaszcz. Klasyczny trencz już mam, a ten w kratę z H&M będzie dodatkowym klasykiem w szafie.

Po drugie denim. Ciemna jeansowa kurtka chodziła mi po głowie od kiedy od kilku sezonów nie rezygnuje z niej na swoich pokazach Stella McCartney. Tę świetną jeansową koszulę wynalazłam również w H&M i mam wrażenie, że z klasyczną nerką od Zosi Chylak i sportowymi butami będzie tworzyć fajny wiosenny zestaw.

A propo butów, baaardzo podobają mi się Triple S od Balenciagi, ale nie wydam na nie tylu pieniędzy, w zamian za to kupię pasek Gucci, o którym marzyłam od lat, a sneakersy od Balenciagi zastąpią mi Nike Huarache.

Na koniec satynowa spódnica. Ta na kolażu jest z kolekcji Pernille Teisabek dla Net-a-Porter i wyprzedała się w ciągu godziny. To totalnie mój styl, dlatego jeżeli nie znajdę podobnej, chyba ją uszyję sama, albo przynajmniej się postaram 🙂

A Wy macie już wiosenny wishlist? Co będziecie kupować? 🙂

Do usłyszenia!

A.